Jak było do przewidzenia, trampki odeszły w odstawkę na
rzecz pozorów bezpiecznej stopy w glanach dwunastkach, co pociągnęło za sobą
konieczność stworzenia dobrych przeżyć stojących za ich pierwsza rysą. Okazja
do tego nadarzyła się całe dwa dni później, na koncercie jednej z moich
ulubionych grup metalowych, mającym miejsce w okolicy. Wyczułam ten dzień jako moment odkupienia
win, zakupiłam więc bilety w celu duchowego oczyszczenia z demonów przeszłości.
Miałam za krótkie sznurówki, jakieś pieniądze w portfelu i ochotę do zabawy, zaś
nie miałam przy swoim boku A, M, K, ani nawet N, co komplikowało sprawę. Nie zrażając się jednak przeciwnościami losu
takimi, jak zapchany zsyp, dumnie wkroczyłam na salę z niecnym planem pozbawienia mych
butów niewinności. Piwo miało smak imbirowy, co stanowiło miłą odmianę po
trunku ze Święta Miłości, ludzie byli zróżnicowani pod każdym względem, płci
wszelakich, w wieku od 5 do 65 lat, co po raz kolejny obudziło we mnie
hipisowsko romantyczne instynkty, tworząc w mojej głowie idiotyczne frazesy o
równości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co o tym sądzisz?