Powered By Blogger

środa, 30 października 2013

The 100 day song challenge: 6, 7, 8, 9

PRZEPRASZAM SAMĄ SIEBIE
I tak dobrze, że piszę posta raz na 4 dni :<

Dzień 6: Nowa piosenka.

Nowa dla mnie czy nowa według daty wydania? Rozumiem, że chodzi raczej o ten drugi aspekt, acz, jako, że prawie nie słucham stacji radiowych a mój gust muzyczny można najłatwiej określić jako nowe=złe, postaram się wybrać coś nowego. 


Moonspell "Axis Mundi" z płyty Alpha Noir wydanej 17 kwietnia 2012 

(tak, ma TYLKO rok, więc jest nowa)



W dniu moich urodzin, 26 października br, miałam okazję  być na ich koncercie. Był on idealnie dopracowany, do niczego nie można było się przyczepić, a usłyszenie dobrej muzyki na żywo to jedna z największych przyjemności. Po koncercie udało mi się przybić piątkę z zespołem, co bardzo mnie ucieszyło. Było to udane wydarzenie, nic nie ma tak wielkiego uroku jak muzyka, którą lubisz grana tuż przed tobą, stojącą przy barierkach.



Dzień 7: Jedna z Twoich ulubionych piosenek. 


Wybór piosenki odpowiadającej temu kryterium jest bardzo ciężki, ponieważ, jako rasowy audiofil, uwielbiam ich całą masę. Myślę, że bez większego uzasadnienia, ponieważ tłumacząc ten wybór stawiłabym pozostałe ulubione utwory na dalszym miejscu, a nie chcę tego czynić, wybiorę "Red right hand" genialnego Nicka Cave'a.



Nick Cave and The Bad Seeds "Red right hand"




Piosenka ta towarzyszy mi nieustannie od kilku lat, uważam ją z prawdziwy majstersztyk i nadzieję, że we współczesnej muzyce jeszcze nie wszystko jest stracone, jeśli żyją ludzie tacy jak Nick Cave. Niech żyje dwieście lat!







Dzień 8: Piosenka, którą kiedyś lubiłeś/Aś, a teraz jej nie lubisz.

Wybiorę w tym miejscu piosenkę słuchaną w gimnazjum, za którą szczerze przepadałam, jednak fascynacja bardzo szybko minęła i obecnie z już ukształtowanym gustem muzycznym, nie mam pojęcia jak mogłam znosić te piskliwe dźwięki wydawane w tle.

Nelly Furtado "Promiscuous"






Dzień 9: Melodia przypominająca dzieciństwo


The Animals "House of the raising sun"

Ta piosenka leciała w moim domu od zawsze. Pamiętam moje zabawy w promieniach słońca przenikających obok drzwi balkonowych; ja, moje pluszowe zoo i ta piosenka. Zawsze (nawet nie znając ani jednego słowa) kojarzyła mi się dokładnie z tym, o czym jest. Czuję do niej ogromy sentyment, potrafi mnie rozczulić jak mało co, ponieważ przypomina te, właściwie nie tak znowu odległe, czasy, gdy wszystko było proste, kolorowe, a za pomocą wyobraźni można było mieć i robić cokolwiek się chciało. Piękny utwór.



Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa.
Poprawię się!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co o tym sądzisz?